Budzik. Obudziłam się najszczęśliwszą i najsmutniejszą osobą na raz. Mój smutek był wywołany poprzez 7 i OSTATNI rok nauki w Hogwarcie. Szczęście oczywiście powrotem do tego cudnego zamczyska. Gdy wstałam usłyszałam krzyk mamy.
-Hermiono Jane Ri...Granger! Na dół w tej chwili.
Wykonałam poranną toaletę zastanawiając się nad tym "Ri" czyrzby chciała coś powiedzieć? Gdy zeszłam spytałam o to mamuś.
-Mamo jak mnie wołałaś to było tak: "Hermiono Jane Ri...Granger!" Co to było to "Ri"?
Mama spojżała zdenerwowana na tate więc on dał mi odpowiedź.
-Jak miałaś 7 lat to mówiliśmy na ciebię "Ridówka-Wirówka",bo wirowałaś z miejsca na miejsce,a mama nie może uwierzyć,że jesteś pełnoletnia i chciała powiedzieć "Ridówko-Wirówko"
-Acha. To ja lecę na Pokątną.-powiedziałam
-Bez śniadania?-mamusia wyglądała na oburzoną.
-Zjem na Pokątnej!-krzyknełam przebiegając przez próg.
W wakacje zrobiłam sobie licęcje na teleportację więc schowałam się w ogrodzie i wytasportowałam się prosto pod Dziurawego Kotła. Po przejściu na Pokątną zmierzyłam prosto do Esów-Floresów. Szukając księgi "Transmutajca i Ty 7" potknełam się o coś i poleciałam do przodu. Poczułam męskie ręce i spojrzałam kto mnie złapał. Ujżałam...
-Malfoy!-wydusiłam z siebie. Tak złąpał mnie Dracon Malfoy.
-Słucham?
-O takie teraz maniery przybrałeś arystokrato?
-Może grzeczniej?
-A za co?
-Jakbym cię nie złapał to byś oberwała w łep o książę do trasmutacji!
-Wielkie dzięki ty czystokrwisty dupku!!
Złapał mnie za nadrstek i zaciągnął do działu ksiąg czrnomagicznych[Czarna magia w Esach-Floresach?!]. Gdy tam dotarliśmy puścił mnie i zaczął jak dla mnie bełkotać.
-Słuchaj ja to wiem i ty też,że ci się podobam...-zaczął,ale nie zkończył,bo wybuchłam śmiechem.
-Buhahaha...!! Ty do mnie to?! TY masz mi się...hahaha...Podobać!?...hahaha
-Chcesz dowodu?
-O taak!
Pocałował mnie. Mocno i namiętnie. Nieodwzajemniałam. Po chwili oddałam się mu całkowicie oddając pocałunek. Gdy się odlepiliśmy od siebię ledwo stałam na nogach.
-Widzisz?-spytał wskazując na moje nogi,które się podemną gieły.
-To,że dobrze całujesz nie znaczy,że mi się podobasz!-zawołałam buntowniczo i odeszłam. Gdy kupiłam wszystkie książki udałam się sklepu "Eliksiry" Zauwarzyłam reklamę od Ministerstwa Magii.
Uwaga!
Thomas Riddle znany bardziej jako Sami-Wiecie-Kto,
szuka swojej potomkini. Owa dziewczyna ma równo 17 lat.
Uczęszcza do szkoły Hogwart! Nie znane nam do jakiego domu.
Riddle grozi,że Ostateczna Bitwa rozpocznie się szybciej
jeśli nie znajdzie córki! Najprawdopodobniej do wioski
Hogsemeade zostaną wpuszczeni DEMĘTORZY...
Nie czytałam dalej. Nikogo nie bałam się bardziej niż demętorów. Po za tym w mojej szkole może być córka VOLDEMORTA! Szybko dokupiłam składniki do eliksirów i wyszłam ze sklepu. Gdy znalazłam się na ulicy usłyszałam własny brzuch. Szybko poleciałam do kawiarni i zjadłam sobie tościki z dzemem. Kontynuowałam zakupy i wróciłam do domu.
W domu napiłam się tylko wody i już na dworzec.
Gdy weszłam na peron 9 i 3/4 zostałam zaślepiona przez rude kudły Ginny.
-Brunatna!-wypiszczała
-Tak?-udawałam,że nie wiem o co jej chodzi.
-Stęskniłam się!-znowu pisk
-No co mi powiesz?-ironia z mojej strony. Po czterech minutach plotek na peronie zaczełyśmy szukać przedziału. Znalazłyśmy go lecz zanim to widzałyśmy zjawiko paranormalne-Neville i Luna całujący się! Po 5 minutach podróży we dwie do przedziału wpadli Biliznowaty i Wiewiór.
-Cześć!-rzucili i usiedli. Zaczeła się rozmowa pt;"Co robiliście na wakacjach" Gaddamy i gadamy no i oczywiście widzimy wkońcu ten durny uśmieszek Malfoy'a. Ron i Harry już wyciągneli różczki,ale...
-Ani mi się ważcie!
-Dlaczego?-zapytał Ron podejżliwie
-Bo po pierwsze: To prefekt Naczelny. Po drugie:To jest moja praca,bo nieodpłaciłam mu za wakacje!-złość i ceńczny uśmiech.
-I TY myślisz,że się boję...?-spytał Malfoy
-Czy ty myślisz,że nie umiem bić się bez różczki?-odpowiedziałam pytaniem
-No,bo nie umiesz! Stawiam 1000 galeonów,że nie położysz nawet Pansy!
-Zaraz będe mieć darmową kasę.-powiedziałam-No to gdzie jest ten chodzący plastik?
-Tu.-Pansy wyszła zza Daca-Dracusiu mogę jej zrobić krzywdę?
-Po Pierwsze: NIE DRACUSIU! Po druge: Nie moja sprawa co jej zrobisz...
Zaczeło się. Pansy walneła mnie w twarz i odwróciła się plecami do mnie zbierać brawa. Wykorzystałam okazje,złapałam ją za ramiona i wbiłam kolano w krzysz. Sykneła z bólu i upadła.
-Dawaj moje 1000 galeonów-powiedziałam. Chłopak nie chętnie wręczył mi pieniądze,zabrał Pansy i wyszedł...
Mmmm xD suuuperowe jak dla mnieeeeeeee
OdpowiedzUsuń